środa, 18 lipca 2012

z pasaniem bloga jest jak z bieganiem...

... w pewnym momencie przychodzą okoliczności, które odciągają od czynności, trochę nie z własnej winy, przez to właśnie trochę zaniedbałem bloga, a sporo się działo, będę starał się uzupełnić wszystko po kolei.
Ostatni post był przed biegiem Zoo, pobiegłem tam na 10km i życiówka 44:30.
Potem było Dymno, czyli 50km na orientacje, biegłem z Gabrysiem, było fajnie do 40km, zaczęła boleć mnie noga. Znowu pasmo piszczelowo-biodorowe, tylko że w lewej nodze. Doczłapałem się na 40 miejscu na 97 startujących, ale odnaleźliśmy wszystkie punkty. Później nie biegałem, żeby nie załatwić sobie nogi na amen, bo 29 maja był Kierat.
Kierat ukończyłem w 26 godzin i 35 minut. Do 30 km biegłem, a później kontuzja nie na dobre zawładnęła kolanem i doczłapałem na 241 miejscu na 350 którzy zmieścili się w limicie, ale skończyłem, 3 punkty do UTMB zdobyłem, a co :) Noga bolała, wiec nie biegałem, odważyłem się dopiero w połowie lipca, ale po 3 km zaczynałem czuć ból, wiec nie biegałem. Potem był urlop i dopiero pod koniec czerwca w górach Tadżykistanu na wysokości 2200 m n.p.m. pobiegłem 9 km, w jakiś 43 minut. Noga nie bolała. Po powrocie czyli od 4 lipca biegam prawie codziennie, póki co w systemie 4 dni biegania, jeden dzien przerwy, 3 dni biegania, jeden dzień przerwy. Nie wiem czemu tak ale jest całkiem fajnie, choć na początku biegało się megaciężko, ale teraz jest już lepiej :)
Musze się przygotować na Bieg 7 Dolin, który jest moja docelową imprezą, i jest na początku września, wcześniej będzie 10km w Biegu Powstania Warszawskiego, 28 lipca(na przetarcie), a potem 4 sierpnia Maraton Karkonoski, 44 km i 2500m przewyższenia.
No i tyle :)
będę pasał bloga regularniej i pomyślałem, żeby jakieś zdjęcia dorzucać, będzie fajniej :)

Do zo :)