czwartek, 24 marca 2016

Koniec postu, czyli nowy początek

Dziś wielki czwartek, który w kościele katolickim kończy post, a ja razem z nim, lecz nie jako obok. Czas, więc na podsumowanie.


Osiągnięcia
W dniu rozpoczęcia postu ważyłem 80,4 kg. Dziś rano waga pokazała 75,7 kg, czyli schudłem prawie 5 kg. Obwód w pasie spadł z 100 cm do 95 cm, w klatce ze 107 na 103. Wygląda na to, że jeden kilogram masy ciała równa się jednemu centymetrowi w obwodach. Zmieściłem się w koszulę, którą kupiłem ze 2 lata temu, a która ledwo się na mnie opinała. Specjalnie sobie ją zatrzymałem. Koszulki w rozmiarze M leżą dobrze, chociaż jeszcze nie idealnie. Wcześniej były to rozmiar L. Pasek zapinam na jedną dziurkę bliżej, chociaż ostatnio zauważyłem, że jest w sam raz, z tendencją do lekkiej luźności.

Bieganie
4,9 kg to 3 pełne butelki wody. Spróbujcie założyć plecak, załadować do 3 butelkami wody i przebiec 5 km, następnie zdejmijcie plecak i pobiegnijcie drugie 5 km. Tak właśnie się czuję. Wydaje mi się, że każdy kilogram to jakieś 10 sekund/km. Do tej pory biegałem luźne wybiegania na 5:45, teraz wychodzi mi jakieś 5:10. A poziom zmęczenie taki sam. Chociaż czasami mam odczucie słabości, a to znak, że trzeba popracować na siłą :)

Co jadłem, a czego nie jadłem
Na wstępie przyjąłem, że nie przechodzę na żadną cud-dietę, bo wiem że nie ma czegoś takiego jak dieta odchudzająca. To jedno wielkie marketingowe oszustwo. Chociaż nie, to jeden wielki marketingowy majstersztyk. Jedyne diety są dla ludzi chorych, np dieta bezglutenowa, dla cierpiących na celiakię, albo dieta bez cukrów dla diabetyków.
Postanowiłem odżywiać się racjonalnie. Dlatego na czas postu wyeliminowałem:
- alkohol
- słodycze, wyprodukowane przez człowieka, czyli czekolady, cukierki, batony itp
- sery żółte, camembert, pleśniowe
- kiełbasy, szynki, parówki, inne mięsne podroby
- produkty wysoko przetworzone

Co jadłem?
- chleb poligonowy i razowy z piekarni Grzybki
- jajka
- smarowanki: pasta z fasoli czerwonej, hummus, serek twarogowy
- twarogi chude (zwykłe, jak i wiejskie w wersji light)
- przynajmniej jedna szklanka mleka
- ryby (dorsz czarny, łosoś, łosoś wędzony, szproty i sardynki z puszki, dorady, śledzie, ikra)
- mięso kurczaka/indyka (raz nawet zjadłem kawałek dziczyzny)
- makarony (czasem nawet z pełnego ziarna), ryże (paraboloid, dziki, basmati), kasze (gryczana, pęczak, kuskus)
- warzywa (wszystko co tam podeszło, w sałatkach lub surowo, lub gotowane, szczególną sympatią obdarzyłem kalarepę)
- warzywa ze słoików (oliwki, ogórki, pieczarki)
- owoce (zawsze rano robiłem smootie, najczęściej mango, banan, winogrona pod koniec dodawałem szpinaku), świeżo wyciskałem sok z cytrusów
- miód i powidła śliwkowe (bez cukru)

Małe grzeszki
- podczas 3 dniowego pobytu w Barcelonie piłem wino, całkiem sporo wina
- po zawodach Krajna AR wypiłem 3 piwa pszeniczne
- 2 razy zdarzyło mi się wziąć po łyku piwa i 2 razy po łyku wina (sposobem somalierskim)
- jeden Mars i jeden Knoppers na zawodach Krajna AR, no i kilka carbożeli
- połowa porcji sernika (50g) od Bliklego

Pomoc
My Fittnes Pal - aplikacja pozwalająca śledzić ilość spożywanego pokarmu w czasie rzeczywistym.
Trzeba wpisywać to co się zjadło :)


W aplikacji należy podać wiek, płeć, wzrost, dotychczasową wagę, stopień aktywności, a system oblicza odpowiednią ilość kalorii, którą nalezy spożyć dziennie, w podziale na ilość węglowodanów, tłuszczy i białka. Najprostszym sposobem na redukcję masy ciała jest ujemny bilans energetyczny, czyli spożywanie mniejszej ilość kalorii niż spalamy. Na przez połowę postu ustawione miałem 1500 kcal i max 34g tłuszczu. Ważne też było procentowe określenie kalorii z węglowodanów (50%), tłuszczu (25%), białka (25%) O ile kalorie nie stanowiły problemu to z tłuszczem już było gorzej, ale system wyliczył tygodniowy spadek wagi na 0,7kg. W pewnym momencie zmieniłem ustawienia na 0,5kg, a aplikacja przeliczyła to na 1910 kcal i 42g tłuszczu. To sprawiło, że mogłem więcej jeść, a nawet podjadać. No i nie odczuwałem uporczywego głodu.
Wpisywanie tego co się je, nauczyło mnie jak duża powinna być porcja, aby nie była za duża. Moją nową przyjaciółką została waga kuchenna. Z zadziwiającą precyzją i uporem ważyłem wszystko co trafiało do żołądka. Najpierw po tym jak zjadłem, ale w pewnym momencie zaczynałem tworzyć wizję tego co zjed wciągu całego dnia i plan jedzenia modyfikowałem tak, aby zmienić się wyznaczonych przez aplikację limitach. 1910 kcal sprawiało, że rzadko kiedy przekraczałem ten limit.

FitBit - jakieś 3 tygodnie temu zakupiłem opaskę FitBit i od czego czasu staram się więcej chodzić, tak aby wyrobić normę 10 000 kroków dziennie. To chyba pomogło, a przynajmniej zmusiło do ruchu.


Post - nie wiem jak to działa, ale określiłem sobie czas kiedy mam rozważnie jeść i okres postu tu wyraźnie pomógł. Widać, że określanie ram ułatwia się trzymanie się w pionie.

Co dalej?
Na początku postanowiłem, że post wyrobi mi nawyk. Nawyk zdrowego odzywania się. To oznacza, że będę chciał się utrzymać w postnym menu. Zobaczymy jak to wyjdzie, bo poprzednie dwa razy się nie udało. Ale teraz czuję, że się uda. Poszedłem dziś po pączki. Kupiłem tylko jednego :)

Generalnie polecam :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz