wtorek, 6 listopada 2012

Przewroty, odwroty i powroty czyli dylematy rodzące dylematy

No i jak to wszystko bywa przewrotne.
Zaplanowałem sobie ciężkie 5 tygodni planu treningowego mającego zapewnić mi czas poniżej 43 minut na 10 km.
Pierwszy tydzień pięknie poszedł. W drugim tygodniu się rozchorowałem i przez cały tydzień nie biegałem, a jak już ostrzyłem sobie zęby na trzeci tydzień, to się okazało, że całe 8 000 pakietów startowych na Bieg Niepodległości rozeszło się w dwa dni. Dacie wiarę ?
Strasznie mnie to zdemotywowało. Odechciało mi się biegać, wiec z planu zrezygnowałem i biegałem przez kolejne dwa tygodnie po 1-2 w tygodniu, co w sumie dało jakieś 30 km. Aż kilka dni temu pomyślałem, a może by tak pobiec po za konkursem, bez numeru, nie brać picia po drodze, nie brać medalu. I wtedy pomyślałem sobie, że szkoda, że się zdemotywowałem, bo przez to nie realizowałem planu, a było by jak znalazł.
I taka refleksja mnie naszła czy taki bieg będzie się liczył, czy to będzie fair wobec innych uczestników którzy opłacili start ? Oczywiście w annałach Biegu Niepodległości nie będę zapisany, ale czy to tak naprawdę się liczy ? A jak pobiegnę np 42:50 to czy będę mógł się chwalić tym czasem skoro nie będzie on weryfikowalny ?
To doprowadziło mnie do kolejnej myśli, czy tam naprawdę w bieganiu chodzi o to jaki czas się uzyska na zawodach czy może liczy się sama przyjemność biegania, pomijam fakt że bieganie jakieś super przyjemne nie jest.

No więc nie znalazłszy odpowiedzi na te pytania, na wszelki wypadek zapisałem się na B7D, czyli 100km po górach i dolinach ;) To w kontekście poprzedniego posta

Ale do niego już tym razem się przygotuję jak należy. I nie będę się demotywował !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz