piątek, 28 października 2011

maratońskie reperkusje czyli chcę, ale nie mogę

Czytałem gdzieś, że organizm potrzebuje około miesiąca, aby dość do siebie po maratonie. Odnosząc to do siebie w kontekście tego, że tydzień po maratonie całkiem przyzwoicie pobiegłem na dychę (45:34 to całkiem przyzwoity czas), wydawało mi się to kompletną bzdurą. Ale...
No właśnie to pojawia się problem/zagadka.
Ale zacznę od początku.
Ostatnio nie mogę się zmusić do biegania. Tak totalnie, nie mogę i już. Nie żebym nie miał celów, bo z Miłoszem startujemy 12-13 listopada w GEZNO, a tydzień wcześniej 6.11 biegnę 10km w imprezie Praska Dycha, wariant Szybki.

2.10 - Tydzień po maratonie pobiegłem 10 km w Biegnij Warszawo.
11.10 - 8km i siła biegowa 6x50 skip A,C, wieloskok i sprint (pod górkę, nachylenie jakieś 3-4 stopnie)
16.10 - pobiegłem z Kowar na przełęcz Okraj 6 km, przewyższenie około 500m, czas 59:49 :) jak będę tam kolejny raz to poprawię ten czas, bardzo fajna trasa, marzy mi sie tam zorganizowanie zawodów w biegach górskich :)
23.10 - pobiegłem wybieganie 18,5 km
25.10 - pobiegłem 7 km (miała być siła biegowa, ale wyszło bieganie po wiaduktach, też górki i zacząłem o 6:30/km a skończyłem na 4:15 km
wiec nie dużo tego jest.

Plan miałem taki, żeby po maratonie przygotować się na maxa na Bieg Niepodległości i tam pobiec naprawdę szybko. Chciałem poniżej 40:00, ale realnie mierzyłem w 42:cośtam. 6 tygodni to rozsądny czas na jakiś mikro-cykl.
Później pojawiała się opcja GEZNO, w zeszłym roku pokonała mnie kontuzja, wiec w tym roku postanowiłem sie zemścić. GEZNO jednak kolidowało z Biegiem Niepodległości, a po Biegnij Warszawo, stwierdziłem, że masowe bieg mnie męczą, wiec znalazłem kameralną Praską Dychę. Biegłem tam w zeszłym roku. Biega się po Parku Skaryszewskim 4 albo 5 kółek. Tam zrobiłem życiówkę czyli 44:45. A teraz wprowadzili opcję Szybiej Praskiej Dychy, dla osób które mają życiówkę poniżej 45 minut. Impreza jest tydzień przed GEZNO wiec git.

No, ale nie jestem w stanie rano się zwlec z łóżka, a jak przychodzę z pracy to nie jestem się w stanie zmobilizować żeby iść biegać.
Udaje mi sie to tylko czasami. Sytuację poranną dodatkowo pogarsza fakt, że przed maratonem jak budzik był nastawiony na 6:30 to po otwarciu oczu widziałem słońce, a teraz jest ciemno, to mnie dodatkowo przytłacza i zwiększa niechęć do porannego biegania.
Dodatkowo jestem caly czas głodny i żrę. Przytyłem jakieś 2 kg. Może mój organizm przełącza się na okres zimowy ? A może faktycznie organizm potrzebuje miesiąca, żeby dość do stanu sprzed maratonu, to by sie zgadzało chyba... wiec może to nie jest taka wielką bzdurą... Ciekawe... żeby to potwierdzić muszę jeszcze raz przebiec maraton :)

To co mnie pociesza to fakt ze to GEZNO zostało jest dwa tygodnie. Już nie moge się doczekać. Kompas też nie może się doczekać :) a co ważniejsze jak zmieni sie czas na zimowy i o 7.00 będzie 6.00 to lepiej bedzie sie rano wstawać jak nie będzie takich ciemności.

Co do tej dychy to nie odpuszczam i pobiegnę na maksa. Mam chytry plan, chytry w swych założeniach, bo skoro nie będę tak przygotowany jak bym chciał to zrobię eksperyment, ale o tym jeszcze Wam opowiem :)

btw, dziś idę biegać, trzymacie kciuki :)

1 komentarz: