czwartek, 8 grudnia 2011

i wszystko jasne

W poniedziałek poszedłem do ortopedy. Werdykt:
przeciążenie pasma piszczelowo-biodrowego (zna się swój organizm co? ;) gdyby ktoś chciał zgłębić zagadnienie odsyłam do artykułu

A wczoraj byłem u rehabilitacji i podsumowując:
biegać nie można do końca roku, później małymi korczykami, czyli od 3 km
no i zajęcia dwa razy w tygodniu, do tego codziennie ćwiczenia rozciągające i 2 razy w tygodniu ćwiczenia wzmacniające. Dobrze, że chociaż na rowerze mogę jeździć, przynajmniej 15 minut :)
Nic to, na półmaraton Warszawski będę gotów :)

Ciekawostka:
od jakiegoś czas, czyli mniej więcej od jakiś 10 lat, a dokładniej odkąd zauważyłem, że jeansy które kupuję maja rozmiar 34 zamiast 30, zacząłem się baczniej przyglądać wagom mierzącym skład ciała. Waga taka podaje ilość tkanki tłuszczowej, masę kości, masę mięśni. No i taka waga stała w sali rehabilitacyjnej. Skorzystałem z chwili nieuwagi i wskoczyłem na wagę. Oto wyniki pisane z pamięci:
waga: 82,9 kg
fat: 24,8%
bones: 3,8 kg
były jeszcze mięśnie 46,9, ale nie wiem czy to było podane w kg czy w %.
no i pokazywał dzienne spożycie kalorii na poziomie 1830.
Ciekawe ile ja spożywam...

25% tłuszczu to lekka przesada, więc postanowiłem ostro ćwiczyć i na końcu rehabilitacji porównać wyniki.

no :) to tyle :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz