środa, 21 grudnia 2011

półmaraton Warszawski i świadomość ciała

co prawda jeszcze nie zacząłem biegać, ale to nie przeszkadza w planowaniu startów :)
dziś zapisałem się na półmaraton warszawski który jest 25 marca, za 94 dni.

Minusem nie biegania jest przybieranie na wadze, dlatego walczę z tym jak mogę, jeżdżę na rowerze (mam trenażer, więc śmigam w domu) i chodzę na basen. Nie wiem jak to działa, ale zawsze nachodzi mnie ochota na chodzenie na basen jak się robi zima. Jest to tym fajniejsze odkąd nauczyłem się pływać kraulem, no może nie nauczyłem, ale odkąd wiem jak pływac kraulem :) Ciekawa rzecz ostatnio powiedział Sobi,że pływanie jest najbardziej techniczną konkurencją sportową. W pełni się z nim zgadzam. Sądzę, że zajęcie odpowiedniej sylwetki w wodzie jest kluczową sprawą. W moim przypadku pływanie poprawia świadomość ciała, to znaczy że jestem sobie w stanie wyobrazić jak wyglądam płynąc, jaki ruch robią moje ręce, w jaki sposób rotuje moje ciało, wiem kiedy za bardzo odchylam głowę do tyłu kiedy nabieram powietrza, wiem kiedy która ręka za bardzo schodzi do środka, czuję kiedy środek cieżkości ciała za bardzo przesuwa mi sie do tyłu. Lubię ten stan świadomości. Jako, że nie biegam praktycznie od 12 listopada, to staram się przypomnieć sobie czy podczas biegania też jestem w stanie być tak świadomy i przypominam sobie że chyba nie. Po prostu biegnę. No dobra, jedyne o czym myślę to to żeby lądować na śródstopiu, i żeby starać się być w miarę wyprostowanym, ale po jakimś czasie garbię się i po jakimś czasie znowu sobie przypominam, że muszę się wyprostować. W pływaniu staram się płynąc możliwie jak najwolniej, aby być w stanie bardziej kontrolować swoje ciało. Raz nawet zrobiłem test. Płynąłem jak najszybciej i w 30 sekund przepłynąłem 25-cio metrowy basen, jak płynąłem wolno i starałem się poprawnie wykonywać wszystkie ruchy, płynąć z pełną świadomością, 25-cio metrowy basen przepłynąłem w 35 sekund. Ciekawe...
W sobotę udało się pobiegać na biegówkach, na polanie Jakuszyckiej, było fajnie, w sumie wyszło 10 km w ciągu 2 godzin, z przerwą na czekoladę w schronisku. Pachwiny bolą mnie do dziś. Delikatnie też poczułem prawego achillesa, ale już mi przeszło.

Jak dobrze pójdzie to po nowym roku zacznę truchtać, mam nadzieję, ze be bólu. Chcę się przygotować jakoś do tego półmaratonu. W zeszłym roku truchtać zacząłem pod koniec lutego, a pobiegłem 1:48. Przyznam, że nie specjalnie się przykładałem do treningów. W tym roku zamierzam to zmienić i pobiec szybciej :)

1 komentarz: